sobota, 15 marca 2014

14/15-03-2014

Miałem pewne opory przed streszczeniem dzisiejszego snu bo to czysta pornografia, że dawno mi się nic tak konkretnie nie śniło to niech będzie.

Wszystkie imiona i postacie są efektem mojej podświadomości. Jeśli jakieś motywy były wielowarstwową plechą zdarzeń rozbiłem je na czynniki pierwsze, ułatwiajac sobie narrację.


Bliżej nieokreślone miasto, część o naleciałościach dawnej industrialnej świetności obecnie brudne i podupadające.
Idę przez metalową kładkę zawieszoną pod sufitem niskiej hali targowej, ponad dachami kontenerów i boksów handlowych. W dole jest mały ruch. Kilka otwartych sklepów niespecjalnie nęci asortymentem pojedyńcze zagubione dusze, które raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby i możliwości zaspokojenia tej konsumpcyjnej siły nabywczej przybyły do tego miejsca.
Metalowa kładka jest solidnie umocowana systemem metalowych linek i stelaży.
Idę w towarzystwie dwóch młodych kobiet: drobnej blondynki i szczupłej brunetki.
Blondynka jest ubrana w jasną koszulę, dżinsy i tenisówki. Jej twarz ma regularne rysy ale nie da się powiedzieć żeby była ładna lub chociaż urocza, ale ma zdecydowanie przenikliwe spojrzenie, które ratuje ją przed byciem brzydką. To, oraz długie i zadbane włosy oraz wypielęgnowane dłonie z fantazyjnie wymalowanymi paznokciami o absolutnie niepraktycznje długości.
Brunetka natomiast ma fantastyczną figurę- zgrabna pupa i długie nogi opięte są w czarne, lateksowe spodnie. Pełny biust i płaski brzuch, delikatne ramiona, równie zadbane jak w przypadku blondynki dłonie ale z czerwonymi paznokciami w kształcie migdału. Bardzo długie, prawie czarne włosy podskakują z każdym krokiem. Cała lekko podskakuje przez bardzo wysokie, czarne szpilki, które wybijają się cienkiej blasze kładki.
Prawdziwym mankamentem urody brunetki jest koszmarny makijaż, który ogranicza się do jażeniowo-różowej szminka na dość szerokich wargach, które wyglądają prawie komicznie.
Dochodzimy kładką do tarasu piętra i przechodzimy koło kilki pustych boksów wyglądających jak pomieszczenia biurowe. Blondynka otwiera jedne z drzwi i we trójkę wchodzimy do środka.
Wnętrze tego boksu jest wyposażone w jedno brunatne biurko, skórzane, obrotowe krzesło biurowe i metalowej szafki na dokumenty.
Opieram się tyłkiem o biurko, a przede mną klęka brunetka, rozpina mi rozporek i zaczyna lizać i całować mojego penisa. Mimo oczywistej reakcji mojego ciała chce mi się śmiać- komiczny róż szminki jaki wybrała jest niemożliwy do przeskoczenia, a teraz dodatkowo, włożyła czarne okulary przeciwsłoneczne.
Ta niepoważna dla mnie sytuacja trwa kilka minut do czasu, kiedy znudzona blondynka kopie brunetkę i mówi, że "czas się zbierać". Brunetka jest zakłopotana i robi minę, jakby właśnie coś zawiodła, zrobiła coś źle i odniosła porażkę, i faktycznie tak było bo, czegokolwiek się spodziewała, nie udało jej się.
Schowałem oblepionego krzykliwie różowym kolorem penisa do majtek lekko zawiedziony, że właściwie nie stało się nic interesującego.

Przed halą, na słonecznym placyku koło śmietników, stał duży biały mercedes dostawczy, którego tablica rozdzielcza i reszta wnętrza były składem śmieci, papierków bo batonach i dokumentów dostawczych.
Mężczyzna do którego zwracam się per "wujek" grzebie coś w kablach, to wyjmuje przednią szybę, to wrzuca coś w przestrzeń ładowni, to znowu coś szuka pod fotelem kierowcy i tak w kółko. Pomagam mu nie mając zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi do momentu, kiedy jakaś stara, zrzędliwa baba o jastrzębio haczykowatym nosie nie zaczyna wszystkich pouczać, jak w ogóle powinno się sprzątać samochody ciężarowe i dostawcze, jeśli w środku są dokumenty tranzytowe. (tutaj zaczyna się psychodela)
Wychodzę z piwnicy z wiadrem szczurów, które znikają na słońcu, rzucam arbuzem w kobietę a rozbawiony "wujek" podjeżdża duża lorą holowniczą, podłącza łańcuchy i linki i wciąga nieprzytomną kobietę na samochód i krzycząc do mnie odjeżdża:"Karol! Milion dollarów! chłopie! niesamowite!"
"Nareszcie!" mówię sam do siebie, wyciągam zaślepkę w suficie samochodu nad miejscem pasażera, wychylam się przez dziurę po przedniej szybie i z mojej lewej strony, z samego narożnika tuż przy słupku wspornikowym dachu otwieram kolejną skrytkę, z której wyciągam wymiętolony banknot pięćdziesięcio złotowy.
Ześlizguję się po masce na beton i stwierdzam, że przeleciałbym tamtą blondynkę.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz